Kobiety potrafiłyby być dla siebie dobre, kiedy mają słaby dzień, zamiast budzić w sobie wewnętrznego poganiacza niewolników. Pochwalić się same i poklepać mentalnie po główce nawet, jeśli plan tygodniowy nie został wykonany w stu procentach.
I w końcu może bez zastanawiania się wiedziały, czego chcą, potrzebują i co jest dla nich ważne. Pamiętałyby, żeby zawsze wysłuchać tej, którą zawsze zostawiamy na koniec – siebie.
Nie wiem, jak was, ale mnie najbardziej zawstydza fakt, że jacyś inżynierowie spędzają w życiu więcej czasu na myśleniu o tym, jak sprawić kobiecie przyjemność, niż większość z nas.
Tym razem nie zrezygnowałam z zakupu z powodu swojego sknerstwa. Zwyczajnie, jestem dziewczyną, która zanim przejdzie do części przyjemnościowej, woli poznać delikwenta. Czekając na kolejną przecenę wtyczkokrólików najpierw się sama ze sobą trochę poumawiam. Może kiedyś nawet doczekam się konsumpcji tego związku.
O autorce
Dominika Hilszczańska matkuje dwójce dzieci, pisze scenariusze i wydaje się mieć internet w małym palcu, jednak i ją może coś zaskoczyć. Polecamy Waszej lekturze pozostałe jej felietony.