Wzrost wagi następuje, gdy przyswajana energia jest większa od całkowitej energii wydatkowanej przez organizm, a do jej kumulowania służą powiększające swoją objętość komórki tłuszczowe.

Zwracam uwagę na absolutnie kluczowy element: w bilansie występuje energia przyswojona przez organizm, a nie energia dostarczona do organizmu . Największym nieszczęściem współczesnej dietetyki są wciąż jeszcze funkcjonujące tabele kaloryczności i sprowadzenie niebywale złożonych procesów energetycznych ludzkiego organizmu do analogii piecyka grzewczego, do którego wrzucane jest pożywienie o określonej wartości kalorycznej.

Otóż, nie wchodząc w zbędne szczegóły, stosowane są tu dokładnie takie same metody, jak przy określaniu wartości energetycznej np. węgla czy gazu ziemnego spalanego w elektrowni.

Stosowany jest tak zwany kalorymetr bombowy, czyli (w ogromnym uproszczeniu) metalowa skrzynka, wewnątrz której wymusza się proces spalania, mierząc jednocześnie ciepło wydzielane podczas tej reakcji. I tak, spalony w kalorymetrze pączek faktycznie wykazuje wartość energetyczną równą 300 kcal.

Warto jednak zadać sobie pytanie – czy po zjedzeniu owego pączka ilość przyswojonej przez nas energii będzie właśnie taka? Albo pytanie nieco szerzej ustawiające problem: czy procesy metaboliczne i energetyczne naszego organizmu faktycznie są równie proste, jak blaszanego piecyka?

Odpowiedź jest jednoznaczna i niosąca bardzo ważne konsekwencje: nie!