Przyzwyczaiłam się już do tego, że często zdarza mi się chować dziwne rzeczy do lodówki, czy pralki. Regularnie proszę domowników, żeby do mnie zadzwonili, bo nie mogę znaleźć telefonu. Latam po mieszkaniu przystawiając czujnie ucho do kanapy, zmywarki i szafy, zazwyczaj pięć minut po czasie planowanego wyjścia.

Jednak dopiero wtedy, kiedy zgubiłam kluczyki do samochodu zaczęło mi to naprawdę przeszkadzać. W serwisie najbliższy termin mieli na za dwa dni i byłam przekonana o tym, że klucze musiały mi wypaść pod domem, va znalazca pewnie poczeka do zmroku i odjedzie moim Stefanem w siną dal* (tak, mój samochód ma na imię Stefan).

Po dwóch bezsennych nocach, wychodząc na spotkanie z mechanikiem, znalazłam je wiszące sobie nienerwowo na haczyku przy drzwiach. I nie, nie były niczym zasłonięte. Jak gdyby nigdy nic, dyndały sobie na widoku.

No dobra, szanowna rzeczywistości – pomyślałam. Nie ze mną te numery. Mam w zakładkach przeglądarki internetowej stronę unfuckyourhabitat.tumblr.com i nie zawaham się jej użyć!

Długo głowiłam się nad tym, jak na potrzeby tego tekstu przetłumaczyć unfuck i w końcu zdecydowałam się na, jakże urocze, odfaknięcie. Niewiele jest osób, które nie wiedzą, co znaczy fuck, a odfaknięcie, to to samo, tylko odwrotnie i całkiem cenzuralnie.

Intencją autorki koncepcji odfaknięcia było dostarczać codziennej motywacji leniwym ludziom żyjących w zabałaganionych domach (oczywiście cały czas sobie wmawiam, że to nie ja. Ja jestem tylko niezorganizowana).