Na rynku wydawniczym pojawiła się „Motylka”, która stanowi swego rodzaju przypowieść dla dzieci i dorosłych. Zapraszamy na wywiad z panią Danutą Mikołajewską, autorką książki.

Ukończyła Pani medycynę i specjalizuje się w homeopatii. Dlaczego zdecydowała się Pani na napisanie książki dla dzieci?
To nie była decyzja, tylko impuls. Trzeba było ułatwić Eluni, mojej trzeciej i najmłodszej córeczce opuszczenie ula. Ula, w którym spędziła dwa i pół roku swego dziecięcego życia, który jednak był miejscem oswojonym i dobrze znanym. Miała wyjść w nowy, nieznany jej świat, a owo trudne zadanie należało jej zdecydowanie ułatwić. „Motylka” nie jest jednak moją pierwszą książką. Debiutowałam obszerną powieścią o środowisku lekarskim pt. „Reanimacja”. Dlaczego piszę? Nie wiem. Jedni chodzą na ryby, inni składają literkę do literki. Po co stwarzać dodatkową filozofię? Gdybym powiedziała „muszę pisać”, brzmiałoby to pretensjonalnie.

Co stało się inspiracją do napisania „Motylki”?
Już powiedziałam. Miłość od pierwszego wejrzenia. Miłość do mojej najmłodszej córeczki.

Jakie wartości starała się Pani przekazać najmłodszym, pisząc książkę?
Nie myślę w ten sposób. Niczego nie planuję. To nie jest książka naukowa. Proces twórczy jest czymś niekontrolowanym, co wymyka się kalkulacji. Niemniej „Motylkę” można rekomendować jako książkę o ozdrowieńczej sile miłości. Miłości będącej antidotum na samotność i bezbarwność. Na wszystko!

Czy „Motylka” jest bajką adresowaną do najmłodszych czy przypowieścią, mającą na celu propagowanie pewnych wartości moralnych?
To drugie. „Motylka” nie jest książką dla maleńkich dzieci. Jest lekturą zalecaną od lat pięciu do stu. Podobnie jak „Mały książę”.