Czy ma Pani swoją ulubioną bajkę?
Bajki nie mam. Mam za to powieść: „Anię z Zielonego Wzgórza”. Gdy mam chandrę, czytam ją po raz sto pięćdziesiąty pierwszy i z najwyższą radością stwierdzam, że moi znajomi Ania, Gilbert, Diana, Maryla, pani Linde nic a nic się nie zmienili. To fantastyczna konstatacja.

Kto zaszczepił w Pani zainteresowanie literaturą?
Ojciec – profesor prawa, który sam wciąż coś czytał.

Rodzice twierdzą, że chętnie czytaliby swoim dzieciom książki. Niestety, ogranicza ich czas. Jak wygospodarować 30 minut na wspólną lekturę?
Jeśli ktoś nie mam nawet tyle czasu dla własnego dziecka, nie powinien był go powoływać do życia. To jak to jest –jeść i spać? A gdy podrośnie kupimy mu komputer?

Czy to prawda, że „Motylka” ma być tłumaczona na języki obce?
Prawda. W toku jest tłumaczenie czeskie i japońskie. Dalej zamierzamy zainteresować wydawców obszaru angielsko- i niemieckojęzycznego. To, że udaje nam się to bez większego trudu wydaje się świadczyć o pewnym uniwersalizmie jej treści. Zarówno Słowianin jak i Azjata chce kochać i być kochanym, zarówno Anglik, jak i Niemiec obawia się samotności. „Motylka” daje pewne wskazówki jak być szczęśliwym, w czym współczesny człowiek ma pewne problemy we wszystkich szerokościach geograficznych.

Jest Pani absolwentką Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej imienia Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Dlaczego zainteresowała się Pani homeopatią?
Homeopatia wyleczyła mnie z ciężkiej choroby. Problem z homeopatią polega na tym, że to bardzo trudna metoda i lekarzy, którzy parają się nią na dobrym poziomie nie ma zbyt wielu. Ja kogoś takiego spotkałam, dzięki czemu jestem dziś zdrowsza niż w szesnastym roku życia. Trudno w to uwierzyć, ale to prawda. Potem pomogła wielu członkom mojej rodziny. Potem posyłałam do kolegi pacjentów, a potem się jej nauczyłam i zaczęłam ją praktykować. Byłam bardzo dobrą internistką z długim doświadczeniem klinicznym i można powiedzieć, że nie miałam żadnego interesu rozstawać się z interną. Mam w końcu drugi stopień, wiele lat doświadczenia klinicznego i doktorat, byłam znana i ceniona w okolicy, o czym świadczyła rozległość mojej prywatnej praktyki. Trudno jednak wyrzec się metody, która ma takie możliwości. Na temat homeopatii wypowiedziano i napisano tyle bzdur, że wprost nie chce mi się z tym polemizować. Powiadam: szczęśliwi ci, którzy spotkali dobrego homeopatę, a przedtem otworzyli się na tyle, że potrafili mu zaufać.