Najnowsze Psychologia
Skąd się biorą życiowe sieroty?

Życiowe sieroty to specyficzny typ ludzi. Wokół nas coraz więcej takich osobowości. I mogłoby się wydawać, że my Polacy jak nikt inny potrafimy poradzić sobie w każdej sytuacji. W końcu nasz naród tyle już przetrwał. Nie wszyscy zyskują jednak miano ogarniętych ludzi, śmiało idących przez życie. Skąd więc biorą się życiowe sieroty?
Kim są życiowe sieroty?
Nieporadność, brak zaangażowania w cokolwiek i wieczna panika – to tylko niektóre z cech charakterystycznych życiowej sieroty. Taka osoba ma problem z każdą drobnostką. Potrafi zamienić drobiazg w wielki problem. Nie szuka rozwiązań, liczy na to, że znajdzie się ktoś, kto zrobić to za nią. Dorosłe i wydawać by się mogło poważne życie jest… niepoważne oraz nieporadne. Kłopot ze znalezieniem pracy, dziewczyny czy zwykła samodzielność, dla życiowej sieroty to tylko niektóre z typowych zachowań. Tacy ludzie są wśród nas. Być może to nasi koledzy czy koleżanki, którzy grubo po 30-tce wciąż mieszkają z rodzicami. A może to znajomy z pracy, który ma mnóstwo życzliwych koleżanek, ale wciąż pozostaje nieśmiałym singlem? Pewnie każdy z nas zna kogoś takiego, kto zupełnie nie potrafi ogarnąć swojego życia, a to jest pasmem niepowodzeń. Znacie już definicję życiowej sieroty, ale pójdźmy nieco dalej. Co wpływa na taką postawę? Dlaczego wokół nas jest tyle nieporadnych osobowości?
Nieporadne porady
Wspominając o nieporadności warto zahaczyć o temat coachingu. To teraz takie modne, by mieć swojego coacha, chodzić na warsztaty i trenować swoją osobowość. Brzmi mądrze i całkiem nieźle, ale rzeczywistość bywa różna. Trener lub guru, bo różnie się określa taką osobę, to ktoś, kto radzi, jak żyć, by być szczęśliwym, bogatym, by zdobyć miłość i osiągnąć sukces. Wiele osób bawi się w taką działalność, zarabiając duże pieniądze na ludzkiej naiwności i desperacji. Życiowe sieroty bywają ofiarami takich typów. Są wystarczająco naiwne i zagubione. Sami nie potrafią sobie poradzić, więc korzystają z takich usług, ale nie zawsze trafiają dobrze. W sieci znajdziemy mnóstwo ofert cudownego coachingu. Niektóre z nich przerażają i raczej powinny zyskać miano nieporadnych porad. Tego typu coaching dla ubogich to często stek bzdur czy antyporad, które nijak nie zrobią z ofermy macho czy milionera. Nie wierzycie? Sprawdźcie sami, jakie smaczki kryje Internet, a przekonacie się, że przyciąga życiowe sieroty jak magnes.
Skoro mowa o treningu osobowości, przejdźmy do psychiki. Załóżmy, że silna osobowość twardo stąpa po ziemi, a problemy rozwiązuje sama lub z bliskimi jej osobami. Wie, że ma na kogo liczyć i korzysta z takiego wsparcia. Dużo osób korzysta z pomocy psychologa czy psychoterapeuty, co stało się tak modne jak chodzenie na siłownię czy na zajęcia do coacha. Nie neguję terapii, bo rzeczywiście czasem jest potrzebna i jak się okazuje, potrafi też być skuteczna i pomocna. Ale nie każda błahostka jest powodem dla którego trzeba zasięgnąć porad specjalisty. Niestety coraz więcej osób, nawet z drobnymi problemami udaje się do terapeuty. Współczesny świat produkuje życiowe sieroty, które nie są uodpornione na panujące realia. Nie odnajdują się w tej rzeczywistości lub liczą na to, że inni będą działać za nich. Nie da się jednak przeżyć życia za kogoś. Dlatego warto wziąć sprawy w swoje ręce i zmierzyć się z dorosłością, która wcale nie jest taka straszna.
Szkoła życia
Wychowanie, otoczenie i warunki w jakich dorastaliśmy mają wpływ na nasze dalsze że. Z punktu widzenia psychologii i socjologii to bardzo ważne aspekty, które kształtują nas, jako ludzi. Przyszłość w jakimś stopniu wynika z naszej przeszłości. Im więcej umiejętności zyskujemy, tym lepiej możemy ją wykorzystać. Pamiętam jeszcze rozmowy studenckie z koleżankami. Pojawiały się w nich treści dotyczące umiejętności wyniesionych z rodzinnego domu. Praktycznych, dla wielu osób zwyczajnych, ale dla niektórych nie do przeskoczenia. Tutaj winni są i rodzice i szkoła, która w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Może gdyby tak jak w dawnych czasach, w szkołach uczono bardziej praktycznych rzeczy, nie byłoby tyle życiowych sierot, które przypalają nawet wodę na herbatę i nie wiedzą jak wyszukać informacje, których właśnie potrzebują. Zamiast tego uczy się dzieci obsługi tabletu czy gotowych formułek.
Silne charaktery lepiej radzą sobie w życiu, co nie oznacza, że nieśmiały człowiek ma tylko bezradnie siedzieć na kanapie i czekać, aż życie poda mu wszystko na srebrnej tacy. Kwestia odpowiedniego podejścia, pracy nad sobą i tym, czego rzeczywiście chcemy od życia.
Dumni mogą być wszyscy ci, którzy w życiu osiągnęli cokolwiek. Zdobyli wykształcenie, wymarzoną pracę, zarobili na mieszkanie czy spotkali miłość. Każdy, nawet najdrobniejszy sukces jest powodem do radości. Lepiej brać życie garściami, niż być życiową sierotą. Życie jest zbyt piękne i zbyt krótkie, by patrzeć, jak przecieka nam przez palce. Możecie się ze mną zgodzić lub nie. Być może sami znacie takie życiowe sieroty?
Katarzyna Antos
« Wygraj książkę Pamiętnik ze starej szafy Patrycji May!
Sab
5 lat temu
Pani Katarzyno, jeśli mówimy o coachingu to piszemy go w ten sposób, bo w swoim artykule nie odwołuje się Pani do trenera tylko kanapy. Swoją droga, sprytne słowotwórstwo (o ile jest w tym przypadku zamierzone) niewątpliwie powinno być wzięte w cudzysłów. Nie hejtuje – taka tylko mała dygresja, w kierunku dobrej rady 😉
pati25
6 lat temu
Z drugiej strony to żal takich sierot życiowych.Same nic nie umieją załatwić i wiedzą,że ktoś inny to za nich zrobi.Ale muszą się wziąć za siebie i małymi kroczkami zacząć się zmieniać
linea
6 lat temu
Chciałam zauważyć taką rzecz, że człowiek nieśmiały może z czasem nabrać pewności siebie i zmienić swoje życie. Ja w podstawówce byłam bardzo cichym i nieśmiałym dzieckiem. Bałam się odezwać, byłam taka troszkę wyobcowana. Wszystko zmieniło się gdy poszłam do szkoły średniej z internatem. Byłam tam zdana tylko na siebie. Pewności siebie nie nabrałam z dnia na dzień, to trwało. Miało na to wpływ pewnie kilka różnych czynników. Ale jedno jest pewne, że to ja sama dążyłam do samodzielności. Nie ogladałam się na rodziców.
Tess
6 lat temu
Każdy jest trochę inny. Nie wszyscy są tacy przebojowi. Ja jestem powolna i mniej zaradna, dlaczego od razu źle osądzać kogoś. Trzeba odróżnić brak zaradności od lenistwa.
Aneta
6 lat temu
Ja pamietam jak bardzo zdziwiona byłam gdy egzamin poprawkowy na studiach jeden chłopak sobie przyszedł załatwiać do dziekanatu z mamą. Od tego czasu takich życiowych sierot spotkałam już w życiu sporo…
linea
6 lat temu
Moja koleżanka z podstawówki miała załatwiony egzamin do szkoły średniej, bo akurat z nauką kiepsko jej szło. W szkole co roku z matematyki miała niedostateczny, ale po interwencji rodziny zawsze przechodziła dalej. Wiem, bo uczyłyśmy się w jednej klasie. Udało sie jej przebrnąć przez szkołę średnią, potem poszła na studia, które tez miała załatwione, no ale dalej trzeba było sobie radzić. Miała rentę po ojcu więc korzystała z tego. Po latach okazało się, że trzy lata powtarzała pierwszy rok. Nie była w stanie zaliczać egzaminów, a jak profesor wstawił jej jedynkę do indeksu to tak się zdenerwowała, że rzuciła tym indeksem w niego. Znowu musiała interweniować rodzina, żeby jej nie wyrzucili z uczelni. Ostatecznie po kilku latach niby studiowania zakończyła swoja karierę, ale wszystkim dookoła powiedziała, że skończyła studia mi ma magistra. Ja dowiedziałam się przypadkiem od jej bratowej, bo to jest jedna wielka tajemnica. Wie o tym tylko kilka osób. Ja też sie nie wygadałam, niech ma te swoje urojone studia.
Danusiate
6 lat temu
Ja również zauważam wokół siebie wiele takich osób i przyznam szczerze, że nie mam do nich cierpliwości. Czasami staram się taką osobę zmobilizować do działania, ale zwykle spotykam się z reakcją typu „to nie ma sensu” albo „ja nie dam rady”.
Mindi
6 lat temu
Sama nie wiem komu jest lepiej. Jestem osobą, która ciągle działa i wydawało mi się, że tak trzeba. Ale jak patrzę na takie sieroty, za które ciągle coś ktoś robi a one są wypoczęte i zadbane to jednak im tej umiejętności zazdroszczę.
linea
6 lat temu
Zgadzam się z Tobą Mindi. Moja koleżanka, o której wspomniałam wyżej mimo iż zarabia tyle co ja prawie nic nie robi w pracy. Każdy traktuje ja jak jajko, bo dziewczyna potrafi się rozpłakać jak ktoś zwróci jej uwagę, więc nikt się jej nie czepia i nie dają jej zajęcia. Jak szef coś chce to dzwoni do mnie, o nią nawet nie pyta. Podobnie jak koledzy i koleżanki z innych wydziałów. Kilka razy do roku chodzi na zwolnienia i to zawsze wtedy jak jest natłok pracy. Mi zdarzało się wtedy nie raz zostawać po godzinach. Rok temu na urlop poszłam dopiero jesienią bo ona latem poszła na 5 tygodni zwolnienia i to ponoć na brak witaminy D. Ona kilka razy do roku robi sobie badania. A jej lekarz rodzinny jest dobrym kolegą jej ojca i mieszka w tym samym bloku, w tej samej klatce. Więc ze zwolnieniem nie ma problemu.
ewalub
6 lat temu
Znam niestety. Mogłabym wskazać kilka osób z mojego otoczenia, a szczególnie jednego chłopaka. Przez wiele lat mieszkaliśmy blisko siebie, w małej miejscowości więc dość dobrze się znaliśmy. W jego przypadku winę za to jaki jest teraz ponosi jego ojciec, który każdego dnia powtarzał mu, że jest głupi, że do niczego się nie nadaje, zostaw, nie ruszaj… Strasznie przykre. Teraz jest po 30, nigdy nie miał dziewczyny, mieszka z rodzicami i tak już pewnie zostanie.
linea
6 lat temu
Mam taką koleżankę w pracy. W wieku 35 lat wciąż jest sama i mieszka z rodzicami. Dobrze, że tatuś załatwił jej pracę, bo sama tego nie potrafiłaby zrobić. Ale co z tego skoro bierze kasę tylko za to że jest, bo przemęczać się nie lubi i ciągle chodzi na zwolnienia.
Jest życiową sierotą tylko i wyłącznie z winy rodziców, którzy od dnia jej narodzin do tej pory chowają ja pod swoim parasolem. Odkąd pamiętam oni wszystko za nią robili. Mimo iż do pracy ma blisko (podobnie jak ja) to brat ją zawozi i potem odbiera. W pracy ciągle mówi że jest chora i źle sie czuje, ale jak nie ma pracy to czuje się lepiej. Zjada tony leków na wszystko, ale kupione samodzielnie w aptece internetowej. Mama musiała jej pomóc w założeniu konta bankowego jak dostała u nas pracę, bo bała się iść do banku sama. W domu też nic nie robi bo ma od tego mamę, która sprząta i gotuje. Ale nie myślą o tym, że pewnego dnia ich zabraknie….
ewalub
6 lat temu
Co się z nią stanie jak kiedyś to jej rodzice będą potrzebować pomocy i opieki? Jak wtedy sobie poradzi skoro nikt teraz niczego od niej nie wymaga. Dziwię się, że nawet w pracy tak jest traktowana. Dlaczego jedna osoba może dostawać normalną wypłatę za nicnierobienia a druga musi normalnie pracować?
linea
6 lat temu
Sytuacja beznadziejna. Ostatnio było szkolenie w Warszawie. Zapisałam sie ja i naczelnik. Potem okazało sie że coś mu wypadło i zapytał czy nie pojechałaby za niego ze mną. Dziewczyna spuściła głowę w dół i zaczęła stękać. Chyba ze wzruszenia nie była w stanie nic powiedzieć. Jak już jej przeszło to z drżącym głosem poszła do niego powiedzieć, że sie źle czuje. Naczelnik stwierdził, że nigdy więcej jej nie zapropopnuje wyjazdu na szkolenie bo boi się że znowu sie jemu rozpłacze. Bo podczas rozmowy miała łzy w oczach.
Ale koleżanki potem mówiły że w dniu szkolenia przyszła do pracy zdrowa jak nigdy… Szybko jej przeszło 🙂
linea
6 lat temu
Pewnie, że fajna sprawa. Tym bardziej, że wiózł nas kierowca służbowym samochodem. Obiad był na miejscu i to był spory wybór. Dla każdego coś dobrego. Były też kanapki, ciasteczka i owoce 🙂 Co prawda 4 godziny jazdy, ale rano w aucie to ja spałam przez pół drogi 🙂
ewalub
6 lat temu
Szkolenia to fajna sprawa. Zawsze można czegoś się dowiedzieć, często zjeść darmowy obiad 🙂 , zobaczyć „obce”miasto i oderwać od codziennej pracowej rutyny. Szkoda, że tego nie rozumie.