Gdyby to zależało ode mnie najpierw utknęłabym swoich synów w wieku przedgimnazjalnym, byle się tylko nie martwić, co będzie dalej (może da się ich jakoś zahibernować? Znacie kogoś, kto potrafi takie cuda? Będę wdzięczna z namiar). *Tak bardzo chciałabym nie musieć kończyć okresu, w którym mam jeszcze na coś wpływv, oni nie nauczyli się jeszcze pyskować, nie musiałabym się martwić tym, czy się dostaną na studia i jak będą traktowali swoje dziewczyny.

Przyszłość w przypadku potomstwa jest i tak wielce niepewna, a tu jeszcze tyle błędów mam szansę popełnić i popsuć tych całkiem fajnych ludzi, jakimi są w tej chwili, więc lepiej dla wszystkich byłoby, gdyby udało się znaleźć jakieś skuteczne rozwiązanie tego problemu. Na razie jednak boję się o te złowieszcze, niesprecyzowane jutro, które ich czeka.

Nawet dokończenie tego felietonu jest dla mnie lekko bolesne, bo cały czas do ucha nuci mi cichutki głosik na melodię piosenki samobójców: To już ostatni felieeeeeetoooooonnnnn, więcej nie potrzebujeeeeeemyyyy, jutro się rozejdzieeeeemyyyyy, na wieczny czas.

Skubaniec tak sobie nuci, a ja życzę mu żeby sczezł, bo strasznie mnie od tego łeb rozbolał, a przyszłość wcale się nie odwlekła, tylko zbliżyła o kolejne minuty.

Durny ten Kopernik. Po cholerę on tę Ziemię ruszał? Co ona mu przeszkadzała? Teraz już po ptokach, wszystko się toczy do przodu, zmarszczki mi się pogłębiają, a ten ból pod łopatką to z pewnością oznaka jakiejś choroby, co się czepia ludzi posuniętych w latach.