Pozostając na szlaku kultury, tylko już mniej fizycznej, przypominam sobie o Laurze Ingalls Wilder. Karierę dziennikarską rozpoczęła po czterdziestce, a mając 65 wzięła się do pisania Domku na prerii (kto pamięta?). A Julia Child? Wydała swoją pierwszą książkę kucharską mając 49 lat, a dwa lata później zaczęła prowadzić własny program kulinarny.
No dobra. Imponujące. Ale u nas to nie przejdzie. Jeśli jesteś Polką na zakręcie i to dawno po dwudziestce, inspiruj się kochana kobietą z rekordową ilością wnuków, które robią dla swojej babci tyle laurek, że nie mieszczą jej się do pudełka (autentyk). No… eee… imponujące, prawda?
Wcale nie mówię, że dzieci są jakieś nieinspirujące, wręcz przeciwnie: sama mam dwoje. Od samego myślenia o tym, na ile rzeczy będę miała czas, jak się kiedyś wyprowadzą, moja wyobraźnia rozwija się, jak bicepsy Winifred Pristell. Chyba nie muszę tego wszystkiego zamykać w przegródce z napisem marzenie ściętej głowy, choć wiem, że moje dzieci kiedyś będą miały dzieci, które będę musiała niańczyć. A może nie będę musiała?
Znacie Babcię Halną? Prowadzi blog na Onecie i w wywiadach mówi o tym, że trochę jej smutno, bo w internecie nie może znaleźć swych równolatków z Polski. Babcia 6 czerwca tego roku obchodziła swoje 91 urodziny, ale jej pogody ducha i otwartości często sama sobie życzę, w rzadkich chwilach: kiedy widzę spadającą gwiazdę na przykład, albo kominiarza, a akurat mam sweter na guziki.