Sama silnie identyfikuję się z rycerzem, który w Montym Pythonie i świętym Gralu walczył z królem Arturem, nie pozwalając mu przejechać przez most i wydzierał się, tracąc kolejne kończyny: Walcz tchórzu! To tylko powierzchowna rana!

Wiem, że istnieją nadludzie, co to wiedzą pewnie, kiedy odtrąbić porażkę i zawrócić swoje wojsko na z góry upatrzone pozycje, ale nie znam ani jednego takiego genialnego stratega.

W 2008 roku poproszono J. K. Rowling, by wygłosiła uroczystą mowę podczas ceremonii wręczenia dyplomów świeżo upieczonym absolwentom Harwardu. I ona wcale nie opowiadała im o tym, jak to świat stoi przed nimi otworem i że teraz mogą osiągnąć każdy cel.

Tymczasem autorka Harry’ego Pottera opowiadała im o tym, jak ważne są w życiu porażki, bo bardzo często chcemy czegoś, dążymy do tego z całych sił, realizujemy jakiś plan i tak się zapędzamy, że dopiero odniesiona klęska pozwala nam zobaczyć, że lepiej nam będzie zupełnie gdzie indziej, w czymś innym.

Zamiast walić głową w mur próbując odnieść osławiony sukces, czasem lepiej można wyjść na przytuleniu porażki do serca.