Jesteśmy okropne, bo dopominamy się równego traktowania w życiu zawodowym! Zmuszamy biednego pana Czesia do myślenia o tym, że nie wolno ślicznej pani Zosi z księgowości kłaść ręki na tyłku. A to przecież obniża jego sprawność intelektualną, bo absorbuje jego i tak już obciążone zwoje.

Wszyscy wiemy, że gdzie diabeł nie może tam babę pośle. Baba tu, baba tam, głupia kobieta, krowa, torba, babsztyl, babon, sucz, flądra, zdzira, głupia pipa, rura, małpa, bicz i inne wulgarne określenia. Czy jest na sali choć jedna kobieta, która nigdy nie oberwała którymś z powyższych? Tak myślałam.

Jasne, że zdarzają się wyjątkowo wredne egzemplarze pośród całej damskiej populacji. Nie twierdzę, że jesteśmy tylko biedne i prześladowane. Ogólnie radzimy sobie nieźle. Tylko, że nawet gdyby to wszystko się zmieniło, choćby głos kobiet stałby się ważny w pracy, w domu, szkole, polityce, to i tak faceci mieliby nad nami władzę. Z prostej i okropnie irytującej przyczyny, – bo zazwyczaj oddajemy ją same. Ze strachu.

Jak dziś pamiętam tłumaczenie kierowcy taksówki oskarżonego o gwałt pasażerki, że miała za krótka spódnicę i odsłaniała prowokacyjnie kolana. Bite żony dobrze wiedzą, że mężowie dają im tylko to, na co zasłużyły. Za słona zupa, zbyt szeroki uśmiech do listonosza, zmarnowane życie pana dobrze-zapowiadającego-się prawnika, co miał mieć wszystko, a wylądował z tobą i trójką dzieci.

Nasza wina, nasza wina, nasza bardzo wielka wina.

No, bo przecież, kto sprowadza ich na złą drogę, jeśli nie my? To nic, że ofiary gwałtów popełniają samobójstwa, bo zewsząd słyszą, że taki dobry chłopak/przykładny mąż i ojciec/porządny obywatel nie mógłby się dopuścić takiego czynu, gdyby ona, puszczalska, go nie sprowokowała. Co z tego, że tylko jechała autobusem na uczelnię! Robiła to prowokacyjnie!