Z kolei ucięta w dniu świętego Andrzeja gałązka wiśni lub czereśni, która zakwitła w Wigilię, była niechybnym znakiem, że można wiosną wypatrywać męża. Oprócz tego wskazany był całodniowy post i prośby do patrona, by w nocy przyśnił się przyszły ukochany.
Jeśli chodzi o zabawy grupowe, to popularne było szczypanie, czyli wpuszczanie do izby pełnej panien gąsiora z zawiązanymi oczami. Którą pierwszą uszczypnął, ta miała szansę na huczne weselisko. Pełno śmiechu budził też zwyczaj wróżby z butów od ściany do progu jeden za drugim: oczywiście wygrywała męża ta, której but pierwszy dotarł do progu.
Można też było wykorzystać do wróżby psa, którego, w zależności od rejonu, panny nęciły kiełbasą lub posmarowanym tłuszczem plackiem. Można też było rzucać mu kulki z ciasta, które oznaczały wybranych chłopców, by zawęzić listę kandydatów. Brani pod uwagę byli tylko ci smakowici, których kulki pies postanowił zjeść.
Popularną wróżbą było także losowanie przedmiotów ukrytych pod miseczkami – listek oznaczał staropanieństwo, różaniec – stan zakonny, a złota obrączka… cóż, to chyba jest oczywiste. Panny, którym się poszczęściło we wróżbach, miały wyczekiwać do północy, by usłyszeć z której strony najpierw zaszczeka pies – stamtąd miał przyjść ukochany.