Znalazłam siłę, która pomogła przetrwać mi kolejne lata. Dał mi ją najwspanialszy mężczyzna mojego życia – mój syn. Gdy dziecko po raz pierwszy spojrzało na mnie czułam się niesamowicie. Pomyślałam: Jestem tak podekscytowana, tak szczęśliwa, jakbym wyłowiła z rzeki skarb. Bo przecież to czyjeś życie. To życie najcenniejszej osoby – tą osobą jest MOJE DZIECKO – cud, który zdarza się matkom. I ja miałam to szczęście zostać matką. Jestem matką dumną ze swojego dziecka. Dbam o ognisko domowe. Stałam się mądrą kobietą.

A kobieta, gdy mądra, wiedzą swą się nie chwali. Chowa ją, by użyć, gdy trzeba, dla dobra rodziny. Ratuję moją rodzinę w różnych sytuacjach – w kłopotach, w chorobach itp. Skupiam się na swoim dziecku, które teraz jest już dorosłym człowiekiem. Dokonuje właśnie różnych, ważnych wyborów życiowych. Wtedy mówię mu: Gdy pytasz, czy masz wybór, odpowiadam: nie. Ale gdybyś zapytał, czy masz wpływ na to kim jesteś, powiem ci, nigdy nie miałeś większego. Jest w wieku, w którym człowiek ma wpływ na to kim będzie – jak ukształtuje swój charakter, poglądy, czy będzie dobrym, wartościowym człowiekiem. Zapamiętałam pewien cytat z książki, której tytułu nie pamiętam. Były tam takie ważne zdania: Wiecie, że macie w sobie broń, nawet gdybyście byli nadzy i pozbawieni stali. Ale teraz nakazuje Wam, zapomnieć o wszystkim, co się tu zdarzyło. Chcę byście wiedzieli, że możecie być zwierzętami. Ale to znaczy dokładnie to co mówię. Możecie być. Nie JESTEŚCIE. Właśnie o to chodzi, by człowiek na zawsze zachował swoje człowieczeństwo. Każdy ma przed sobą wybór, to on decyduje o tym jak się zachowa – godnie – czy też nie. Najważniejsze jest to, żeby nie ulec zezwierzęceniu, zachować swoje ludzkie oblicze i serce.

Anna leżała dalej w śpiączce, podłączono ją pod aparaturę. Lekarze stwierdzili, że jej umysł intensywnie pracuje. Nie byli jednak w staniu wyprowadzić jej ze śpiączki.
Minął już tydzień od wypadku. Przy jej łóżku godzinami siedzieli mąż i syn. Byli bardzo zmartwieni. Anna czuła ich obecność. Znowu intensywnie myślała. _Mam jeszcze coś w zanadrzu, pewną broń tajemną, ale trzymam ją na sam koniec.

Choć nie mam złudzeń, że będzie trzeba jej użyć._ Tą bronią tajemną jest miłość. Anna próbowała z całych sił obudzić się z tego potwornego odrętwienia. Otworzyć oczy – to było jej pragnienie. Otworzyć szeroko oczy i zobaczyć swoich bliskich, ukochanych ludzi. Postanowiła o to walczyć. Trzeba myśleć o tym, czego się pragnie, aby to się stało. Ja kiedyś, pilnowałam się, aby nie myśleć prawdy, przy innych. by los nie podsłuchiwał, by ludzie nie podsłuchiwali. Kiedyś Anna ukrywała swoje pragnienia, ale teraz chciała je wykrzyczeć, chciała się wreszcie obudzić i normalnie – po prostu ŻYĆ.