Zagonione, zabiegane, wiecznie zaniedbane typowe Matki Polki – taki jest niestety obraz współczesnych dojrzałych kobiet. Najgorsze jest to, że często same kobiety myślą, że nie ma sensu się już starać, że szczytem szczęścia jest posiadanie wygodnych ubrań i wygodnego miejsca na kanapie.

Obsesyjnie wypatrujemy pierwszych siwych włosów, nieustannie kontrolujemy ilość zmarszczek. Zachwycamy się celebrytkami, wdzięczącymi się do nas z kolorowych stron czasopism. Czujemy się dobrze w naszym szarym życiu, ale skrycie zazdrościmy im klasy, wyglądu, przystojnych mężczyzn.

Patrzymy na przedsiębiorcze, silne kobiety – Hilary Clinton, Jolantę Kwaśniewską, Nigellę Lawson – i marzymy, by mieć tyle klasy, co one. A potem z ciężkim sercem wyłączamy telewizor i wracamy do swoich szarych, zwykłych kłopotów i małego, bezpiecznego światka.

Właśnie – bezpieczeństwo. To jest najważniejsza rzecz, o jaką dbamy, jednak eliminując ryzyko, niechcący wyganiamy z naszego życia również przygodę. Gdybyśmy spojrzały do szafy, znajdziemy tam masę ubrań ładnych, ale nieciekawych. Praktycznych, ale nudnych.

Gazety rozpisują się na temat bajońskich sum, które wydają celebrytki na swoje kreacje i wydaje nam się, że elegancki strój to kwestia projektanta z Paryża, krawca z Mediolanu i materiału z Londynu – w końcu tak wiele kosztuje. Tymczasem cena jest tak wysoka zazwyczaj dlatego, że płacącego na nią po prostu stać…

Wydaje nam się, że stroje piękne są kosmicznie drogie, a w dodatku niepraktyczne. I po miesiącu wychodzą z mody. Większość pań myśli – no nie, to nie dla mnie, jestem taka zwyczajna, gdzie mi tam do wielkiego świata… A wystarczy sobie przypomnieć jedno nazwisko: Jackie Kennedy.