Rodzice chętnie publikują zdjęcia swoich dzieci na serwisach społecznościowych. Czy jest to bezpieczne? Wszystko wskazuje na to, że coraz częściej przekraczamy granice i narażamy swoje pociechy na niebezpieczeństwo.
Gdy wrzucasz fotografię z dzieckiem do sieci, nigdy nie wiesz, kto ją zobaczy. Nic dziwnego, że rodzice coraz częściej poszukują bezpiecznych miejsc w internecie, gdzie mogą bez obaw podzielić się radością z sukcesów potomka.
Najpopularniejszą platformą, na której rodzice dzielą się zdjęciami swoich pociech, jest Facebook. Choć serwis pozwala każdemu użytkownikowi dostosować ustawienia prywatności do swoich potrzeb, nie wszyscy korzystają z tej możliwości. Jeśli nie zabezpieczymy publikowanych treści, musimy liczyć się z tym, że nasze prywatne zdjęcia dostaną się w ręce osób niepowołanych.
Zagrożenia poruszone w kampanii
Problem jest poważy, o czym świadczy kampania społeczna zorganizowana przez Fundację Dzieci Niczyje. Jej hasło przewodnie brzmi: “Pomyśl, zanim wrzucisz”. Organizatorzy kampanii tłumaczą, iż zdecydowali się ją przeprowadzić, ponieważ co czwarty rodzic dziecka do 10. roku życia przyznaje, że publikuje w sieci zdjęcia swoich pociech nago lub w bieliźnie. To niebezpieczne, ponieważ nie mamy pewności, czy prywatne fotografie nie trafią w ręce pedofila.
Celem kampanii jest zwrócenie uwagi rodziców na bezrefleksyjne wrzucanie fotografii do internetu. Akcja ma uczulić opiekunów osób nieletnich na kwestie związane z ochroną prywatności. Problem ten nasila się szczególnie w miesiącach wakacyjnych, kiedy rodzice chwalą się w przestrzeni internetowej zdjęciami z wypoczynku swoich najmłodszych pociech.
Dlaczego to robimy?
Powodów, dla których rodzice publikują zdjęcia swoich dzieci na portalach społecznościowych, jest wiele. Na pierwszym miejscu można wskazać dumę i chęć pochwalenia się, jak dziecko dojrzewa, rośnie, w jakim środowisku przebywa. Inny argument, a więc rozłąka od pozostałych członków rodziny i chęć podtrzymania z nimi kontaktu, jest z tym powiązany.
Największe obawy rodziców przed wrzuceniem zdjęcia dziecka do Sieci i tego skutkami dotyczą pedofilów i internetowych prześladowców. Ciężko ocenić jest prawdopodobieństwo, na ile umieszczenie takiego zdjęcia zwiększa możliwość dotarcia oprawcy do dziecka i jego otoczenia. Warto jednak zadbać o prywatność w Sieci, bowiem rodzinne zdjęcia mogą być wykorzystane na dwójnasób, bez naszej wiedzy. Przykładowa sytuacja miała miejsce kilka lat temu, gdy zdjęcie amerykańskiej rodziny z dziećmi posłużyło za… reklamę sklepu spożywczego w Czechach.
Jeśli chodzi o rodzaj zdjęcia, to na wszelki wypadek najbezpieczniej umieszczać jest takie, które nie zawiera żadnych informacji o miejscu przebywania dziecka – czy to na tle szkoły, przedszkola czy placu zabaw, aby nieumyślnie nie udzielać wskazówek osobom niepożądanym. Nie należy też dodatkowo opisywać zdjęć tym, gdzie i kiedy planujemy wybrać się z naszą pociechą.
Bezpieczne alternatywy
Na szczęście, oprócz Facebooka, są jeszcze inne miejsca w Sieci, gdzie umieszczanie zdjęć odbywa się w zamkniętej, bezpiecznej grupie, do której przyłączenie jest weryfikowane pod kątem kilku kryteriów, co zmniejsza prawdopodobieństwo przedostania się do takiej społeczności osób niepożądanych. Mowa chociażby o portalu ministrefa.pl, platformy społecznościowej dla rodziców, na której ci mogą dzielić się z innymi informacjami, zdjęciami i filmami z udziałem ich dzieci. Użytkownik ma pełną kontrolę nad swoim profilem i sam sobie jest administratorem – decyduje kto i do czego ma dostęp, co się kiedy pojawia i co kiedy znika. Dzieli się różnego rodzaju zawartością jedynie z najbliższym otoczeniem i jednocześnie oferuje szereg przydatnych funkcji, np. do śledzenia rozwoju dziecka, tworzenia list prezentów czy tzw. ,,tablicy motywacyjnej malucha”.
Problem przez wielu rodziców może być bagatelizowany, kiedy ci sądzą, że w ich środowisku nie ma osób o skłonnościach pedofilskich i wrzucenie zdjęcia dziecka, nawet na Facebooku, jest absolutnie bezpieczne. Coś, co jednak raz trafi do Sieci, nigdy z niej nie znika, dlatego zawczasu warto o tym pomyśleć i ograniczyć swobodny przepływ danych, którymi dzielimy się z innymi w Internecie.