Garance umówiła się do fryzjera, dentysty, dermatologa, dietetyka, ściągnęła z internetu video z ćwiczeniami… A ja tymczasem jakoś odpuściłam i już nie czyham z pęsetą na każdy siwy włos, który odważy się wyściubić nos z mojej grzywki…
Szkoda mi na poprawę urody i kasy, i czasu, ale skoro sprzątam co sezon szafki w kuchni i porządkuję garderobę, układając ręczniki w porządku występowania kolorów w tęczy (nie biorę na to leków), to dlaczego nie miałabym się doprowadzić do porządku?
Dlaczego przestałam o siebie dbać? Może czasem przeginam,gdy z psem wychodzę w pidżamie, ale robię to tylko kiedy jest ciemno, więc jestem usprawiedliwiona. No dobra, może ze dwa razy z rana, ale to było jeszcze przed kawą! O rany! Za chwilę zacznę chodzić w piżamie przez cały dzień i przestanę używać grzebienia!
Nonsens! – skarciłam się. Moja wewnętrzna feministka bombardowała mój mózg dowodami na to, że kreowany przez media wizerunek pięknej kobiety jest zupełnie bez sensu. I co to w ogóle za pomysł, żeby kazać Wonder Woman latać w samej bieliźnie, a Kobiecie Kot w kombinezonie żywcem wyrwanym z BDSM! I pamiętasz, jak dziennikarze czepili się Hilary Clinton, że wiąże włosy gumka i się nie maluje, nawet jak leci na jakieś ważne spotkanie? – Pamiętam – przytaknęłam zwieszając głowę wstydliwie, bo okiem wyobraźni widziałam się wypiękniona po tych wszystkich zabiegach z listy Garance…
… i chciałam taka być!