O ile wszyscy się zgadzają, że matka małej Madzi to kobieta zła do szpiku kości, to w innych przypadkach trudno nam określić, co to znaczy „być dobrą matką”… no, po prostu się nią jest, albo nie.
Kiedy Lenore Skenazy, dziennikarka, opisała przygodę swojego dziecka z metrem, została okrzyknięta najgorszą matką Ameryki i wręcz zlinczowana przez opinię publiczną. Co takiego zrobiła? Otóż wzięła swojego dziewięciolatka, kazała mu kupić bilet, nauczyła go, jak ma znaleźć pociąg i na co powinien zwracać uwagę przy wsiadaniu, jak ma się zorientować, gdzie powinien wysiąść i do kogo udać się po pomoc w razie kłopotów… po czym pomachała dziecku ręką, wyszła z dworca (ukradkiem oczywiście sprawdzając, czy wsiadło do dobrego pociągu), ruszyła galopem do samochodu i odebrała je na umówionej stacji.
Dziecku nic się nie stało, było dumne z osiągnięcia, przepytane, czy się nie bało odpowiedziało, że wybrało wagon blisko kierowcy pociągu, z dala od osób wyglądających na niebezpieczne. Grzecznie odmówiło cukierka od starszej pani (bo przecież od obcych się nie bierze cukierków), wysiadło na stacji i tyle.
Ludzie oburzyli się i nawali ją złą matką, która naraża dziecko na niebezpieczeństwo. Mama broniła się, mówiąc, że owszem, gdyby jej dziecko nigdy wcześniej nie chodziło same nawet do sklepu czy szkoły, to może to było niebezpieczne, ale ona wiedziała, że mały posiada wszelką wiedzę, która pozwoli mu na bezpieczny przejazd metrem.
Macierzyństwo jest pięknym, niesamowitym czasem dla kobiety, kiedy to buduje więź ze swoim dzieckiem. Wiele pań dopiero wtedy czuje się prawdziwie kobieco, co dodatkowo przekłada się na ich lepsze stosunki z ich mężczyzną. Niestety, te sielskie chwile są często psute przez wypowiadane przez ludzi oczekiwania, które niekoniecznie mają na celu dobro dziecka, ale czesto są wynikiem pewnych norm społecznych, a nie zdrowego rozsądku.