kryminal-retro

Jeszcze a propos realiów: dlaczego wybrała Pani okres międzywojenny?

Bo to epoka całkiem świeża, ale z powodu fundamentalnych zmian, które nastąpiły po drugiej wojnie światowej, idealizowana oraz funkcjonująca w wyobraźni zbiorowej na prawach symbolu wszystkiego, „co to byśmy, gdyby nie ci Niemcy i Rosjanie”. Świadomie w tę idealizację się wpisuję, ale mam nadzieję, że nikt się z kryminałów retro nie uczy historii. Warto pamiętać, że II Rzeczpospolita nie była wcale przyjemnym miejscem do życia, bo poziom skonfliktowania różnych grup społecznych i narodowościowych był znacznie wyższy niż dziś. Czerpanie wiedzy o przedwojennej Polsce z filmów z Eugeniuszem Bodo jest jak poznawanie dzisiejszej Polski z seriali TVN.

 

Skoro tak, zapytam jeszcze o kobiety: ich emancypacja to ważny kontekst do czytania tych kryminałów?

Emancypacja kobiet do temat dla mnie ważny, niezależnie od kryminałów. Dlatego dopóki ktoś będzie chciał wydawać moje książki, w każdej będzie jakaś zawzięta emancypantka. Powiedzmy, że to moja sygnatura.

 

Zamknięcie bohaterów w jednej przestrzeni jest sprawdzonym pomysłem w przypadku tego typu literatury.

Wiele eksperymentów psychologicznych polega na tym, że zamyka się ludzi w określonej przestrzeni i obserwuje, co z tego wyniknie. Konflikty są nieuchronne i zawsze dowiadujemy się o ludziach czegoś, co chcieli ukryć. To po prostu fabularny samograj.

kryminal-retro

 

Kiedy czytałem „Ostatnią wolę”, pomyślałem, że osobnym, bardzo chwytliwym tematem dla kryminału, jest rodzina, prawda?

Chyba każdy z nas chciał kiedyś zabić co najmniej jednego członka rodziny, więc oczywiście jest to temat uniwersalny i bliski czytelnikom. Na szczęście jedynie nieliczni realizują mordercze myśli w prawdziwym życiu, ale jeśli wierzyć statystyce, łatwiej zginąć z rąk własnych krewnych niż seryjnego mordercy albo tajemniczej sekty. Obawy moich bohaterów są więc absolutnie słuszne. Rodzina jest statystycznie podejrzana.

 

Rodzina to jedno. A prowincja? Co zyskuje Autorka, umieszczając akcje kryminałów na prowincji?

Lubię prowincję. Opisywanie mrocznego świata wielkiego miasta jest zupełnie nie dla mnie.  Na prowincji ludzkie cechy, wady i zalety, stają się bardziej wyostrzone, wyrazistsze. A poza tym skoro sama mieszkam w Warszawie, niech sobie chociaż moi bohaterowie pooddychają świeżym powietrzem.

 

Druga książka bywa cezurą. Czy Autorka jest zadowolona z efektów?

Zadowolona byłam, gdy skończyłam książkę. Teraz zajmuje mnie inna epoka oraz innego typu intryga, więc kiedy rozmawiamy o „Ostatniej woli” czuję się trochę jak matka, która dziecię swe już dawno z domu w świat wysłała, a teraz ktoś ją o nie nagabuje. Mam ogromną nadzieję, że czytelnicy będą zadowoleni z lektury, a dziecko się usamodzielni i odniesie sukces.

Rozmawiał Marcin Wilk