Agata Kołakowska, autorka „Zacisznego Zakątka” w rozmowie z Marcinem Wilkiem o swoich bohaterkach, osiedlach domków jednorodzinnych i wartości, jaką niesie „Lalka” Prusa
Powiem tak: na samym początku Paulina Stawska, bohaterka „Zacisznego Zakątka”, nie robi zbyt dobrego wrażenia. Mówiąc wprost: wydaje się mało sympatyczna. A Pani, po raz pierwszy spotykając się z tą postacią (w wyobraźni), jakie miała odczucia?
– Prawdę mówiąc jest to jedna z moich ulubionych postaci. 🙂 Kiedy myślałam nad tą bohaterką, chciałam żeby była surowa, oschła, zdystansowana i perfekcyjna. A te cechy nie są szczególnie dobrze postrzegane. Starałam się jednak, aby Paulina była w tym wszystkim na swój sposób zabawna (ona oczywiście tego nie dostrzega). I chyba przez ten kontrast, istniejący w tej postaci tak bardzo ją lubię. Zresztą, w miarę lektury okazuje się, że Paulina nie bez przyczyny jest taka, jaka jest.
Z kolei Małgorzata Borowiak jest już bardzo fajna. Aż chciałoby się chwilę z nią poprzebywać. Jaki jest Pani stosunek do tej bohaterki?
– Małgorzata jest ciepła, czuła i empatyczna. Poza tym, Małgorzata matkuje wszystkim wokół, zapominając zupełnie o sobie samej. Rozumiem, że może wzbudzać sympatię i sama na przyjaciółkę pewnie prędzej wybrałabym Małgorzatę niż Paulinę, ale z pisarskiego punktu widzenia o wiele ciekawsza była dla mnie Paulina.
Mamy jeszcze Sabinę, ofiarę konsumpcyjnej pielęgnacji urody i zabiegów wokół własnego ego. Często spotyka Pani takie postaci?
– Tak się składa, że obecnie w ogóle nie znam takich osób jak Sabina. W przeszłości jednak miałam styczność z osobami, które przesadnie skupiały się na warstwie zewnętrznej, jakby chciały ukryć to, co skrywa się pod spodem. Sabina była nauczona, że życie jest lekkie i składa się głównie ze sprawiania sobie przyjemności. Trudno zatem się dziwić, że podążała drogą, którą znała. Jakie było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że życie zepchnęło ją z tej ścieżki usłanej różami.
Aha. No i jest jeszcze Marta. Chyba najnormalniejsza z całego otoczenia sąsiedzkiego… Tu musi paść to pytanie: do której z postaci Pani najbliżej?
– Istotnie, można stwierdzić, że Marta jest najnormalniejsza. I pewnie powinnam odpowiedzieć, że najbliżej mi właśnie do niej. 🙂 Jednak spędziłam tyle czasu z każdą z nich, że bliskie są mi wszystkie. Zresztą męska część bohaterów Zacisznego Zakątka” (która wydaje mi się wcale niemniej interesująca) jest dla mnie równie ciekawa i równie bliska.
Kiedy czytałem Pani książkę, pierwsze skojarzenie, które mi się nasunęło, było związane z serialem „Gotowe na wszystko”. Pamiętnym obrazem telewizyjnym pokazującym wcale nie tak spokojne życie na bogatych przedmieściach. Pani, jak rozumiem, jest miłośniczką „Gotowych…”?
– Widziałam zaledwie jeden odcinek „Gotowych na wszystko”, zatem raczej nie można mnie nazwać miłośniczką tego serialu. 🙂 Zależało mi na ukazaniu idealnego środowiska, które potem okazuje się wcale nie takie idealne, a uczynić to mogłam najklarowniej umieszczając bohaterów właśnie na osiedlu domków jednorodzinnych, a nie dajmy na to, w kamienicy w centrum miasta.