Niekiedy nasze życie zdominowane jest przez uporczywe staranie się o to, by sprostać stawianym wobec nas oczekiwaniom innych osób.
Pies merda ogonem, czy ogon merda psem?
W codziennym funkcjonowaniu często jesteśmy zmuszeni do konfrontacji z tym, czego oczekują od nas inni ludzie. Jest to zupełnie naturalne, zaś branie pod uwagę zdania innych osób jest niezwykle potrzebne – pomaga bowiem spojrzeć nam na nasze poczynania z różnych perspektyw, uczy wychodzenia poza własny punkt widzenia oraz znajdowania kompromisu pomiędzy własnymi potrzebami i celami a oczekiwaniami innych osób. Zdarza się jednak tak, że to, czego inni ludzie się po nas spodziewają czy też sposób, w jaki o nas myślą i oceniają nas, jest głównym motorem napędowym naszych działań. Sprzątamy swoje mieszkanie nie dlatego, że lubimy porządek, lecz dlatego, że w dowolnej chwili może wejść do niego teściowa i pomyśleć: “Co za bałaganiara!”. Ubieramy długą spódnicę nie dlatego, że taka nam się podoba i uważamy ją za niezwykle wygodną, lecz dlatego, że zakryje ona nasze nogi, które… na pewno wszystkim wydadzą się grube. W przypadku takiej postawy nasze osobiste potrzeby i motywacje schowane są w głębokim kącie naszej głowy, zaś największy wpływ na nasze działanie wywiera lęk przed tym, co pomyślą inni.
Emocjonalne niewolnictwo
Kiedy punktem odniesienia dla naszych zachowań, wyborów, sposobów realizacji obranych celów czy też samego obierania tych celów jest chęć sprostania temu, czego oczekują od nas i co pomyślą o nas inni, oznacza to, że jesteśmy niewolnikami. Owych “innych” jest bowiem bardzo wielu, zaś każdy z nich ma własny punkt widzenia. Obawa przed tym, co ktoś sobie pomyśli odbiera ci pewność siebie, powoduje, że nie wierzysz we własną wartość i sprawia, że nie jesteś pewna własnych wyborów. Dopiero aprobata lub zanegowanie ich przez inne osoby nadaje im wartość – to, co robisz jest dobre, gdy spotyka się z uznaniem, afirmacją; jeśli zaś zostaje podważone lub skrytykowane, oznacza to dla ciebie, że nie było dobre. Dla przykładu, ubierasz się rano w nową sukienkę z zakodowaną w myślach potrzebą przejrzenia się zamiast w lustrze, w oczach innych osób. Gdy pierwszą napotkaną osobą będzie twój mąż, który powie ci, że niedobrze ci w tym kolorze, zapomnisz o tym, że jeszcze przed chwilą podobałaś się sobie. Uwierzysz w to, że źle wyglądasz, a pamiętaj, że dając temu wiarę sama czynisz z siebie marionetkę sterowaną sznurkami pociąganymi to przez męża, to przez teściową, to przez kolegów w pracy…
Co zrobić, by nie martwić się tym, co myślą i mówią inni
Gdy pochwały i krytyka nie pełnią funkcji nagradzających i karzących, lecz są dominującym predyktorem twoich działań, należy zdać sobie sprawę z tego, że jesteś niewolnikiem słów i opinii innych ludzi. Twoje wybory, przekonania, zachowania uzależnione są od twoich wyobrażeń i projekcji na temat potencjalnych opinii innych, zaś a posteriori opinie innych albo dodają ci mocy, gdy potwierdzają słuszność twoich wyborów, albo też paraliżują cię i powodują niewspółmierny samokrytycyzm, gdy tę słuszność kwestionują. Jak sobie z tym radzić? Po pierwsze, popracuj nad wiarą w siebie i uwierz, że twoje wybory są słuszne. Uporczywie szukając potwierdzenia w oczach innych tak naprawdę podświadomie czujemy, że to, co robimy, nie jest dobre, wartościowe. Pamiętaj, że ta ograniczająca cię i pozbawiająca możliwości spełnienia bariera tkwi w twojej głowie! Generują ją automatyczne myśli, które następnie powodują określone emocje, takie jak lęk, wstyd, poczucie winy. Po drugie, pamiętaj, że opinia/ocena innych ludzi uzależniona jest od ich aktualnego nastroju czy też od ich własnych projekcji. Oznacza to, że nie jest to często ocena obiektywna. Pomyśl, czy warto dla niej poświęcać własną przestrzeń i swoje poczucie spełnienia. I wreszcie po trzecie, poważ się na realizację swoich potrzeb zaczynając od małych, pozornie nieistotnych spraw. Koncentruj się na sobie. Myśl o tym, że nawet wtedy, kiedy nie spodoba się to komuś innemu, to będzie jego problem, nie twój. W najgorszym wypadku twój wybór zostanie poddany krytyce. Zadaj sobie pytanie, “co z tego?”.
Autor: Natalia Wieteska