W ten weekend galerie handlowe przeżywały prawdziwy szturm. Każdy nie tylko chciał zdążyć z zakupem prezentu gwiazdkowego i produktów spożywczych niezbędnych do przygotowania kolacji wigilijnej. Polaków ogarnął szał zimowych wyprzedaży. Te normalnie wystartowałyby po Bożym Narodzeniu, ale rząd postanowił zamknąć galerie handlowe po 24 grudnia, więc sklepy odzieżowe i obuwnicze postanowiły przyspieszyć akcję rabatową. Nie wiadomo bowiem, kiedy działalność galerii zostanie wznowiona. Z tego też powodu niektóre sklepy proponują już na wstępie zniżkę rzędu 50%. Tłumy w galeriach handlowych po ogłoszeniu ich rychłego zamknięcia mogą jednak przynieść efekt odwrotny do zamierzonego.
Gromadzenie tłumów w galeriach handlowych to wina ich częstego zamykania
Polacy są zgodni co do tego, że ciągłe zamykanie i otwieranie galerii handlowych przynosi więcej szkody niż pożytku. Gdyby firmy wiedziały, że ich sytuacja jest stabilna i sklepy będą czynne cały czas, mogłyby wprowadzać różnego rodzaju akcje rabatowe w sposób stopniowy, co zapobiegałoby gromadzeniu się tłumów w galeriach handlowych.
Sklepy nie są w stanie rozłożyć promocji w czasie
Zgodnie z zaleceniami wiele sklepów planowało rozłożyć promocje z okazji Black Friday na cały listopad, jednak już na początku miesiąca podjęto decyzję o zamknięciu galerii. Ich praca została wznowiona w sobotę po Black Friday. Efekt był taki, że kilka dni przed zamknięciem galerii oraz w sobotę po Black Friday sklepy przeżywały prawdziwe oblężenie. Każdy chciał kupić ubranie tańsze o 50%.
Zimowe wyprzedaże wystartowały przed Świętami
Podobna sytuacja zapewne miałaby miejsce z poświątecznymi wyprzedażami. Pierwsza tura zazwyczaj jest najmniej atrakcyjna, więc nie wszyscy Polacy pognaliby do galerii tuż po Świętach. Przy drugiej ruch nieco by się rozłożył, bo każda sieciówka rozpoczyna ją w innym terminie. Tymczasem sklepy zostały zmuszone przez nowe obostrzenia do wystartowania z dość mocnymi zniżkami w tym samym czasie, tuż przed ich ponownym zamknięciem. To sprawiło, że większość Polaków spędziła weekend w galerii handlowej. Kolejne dni zapewne też będą wiązały się z oblężeniem sklepów odzieżowych i obuwniczych.
Rządowe obostrzenia mogą przynieść więcej szkody niż pożytku
Pierwotnie zamknięcie galerii handlowych miało służyć ograniczeniu rozprzestrzenienia się COVID-19. Tymczasem wiele wskazuje, że przez działania rządu, które są nieskoordynowane, ryzyko to wzrasta, bo ludzie stoją stłoczeni w kolejce do sklepu nawet przez godzinę. Gdyby galerie handlowe mogły działać cały czas w reżimie sanitarnym – prawidłowe noszenie maseczek, mycie lub dezynfekcja rąk, ograniczenie liczby klientów na terenie sklepu, to uniknęlibyśmy tłumów.
Galerie handlowe są względnie bezpieczne
Ciągłe zamykanie galerii handlowych zaczyna złościć Polaków. Większość osób pragnie swobody w robieniu zakupów, nie każdy lubi zakupy online, bo nigdy nie wiadomo, czy zakupiona rzecz będzie spełniała pokładane w niej nadzieje. Na dodatek tak nieskoordynowane działania mogą doprowadzić wiele firm do bankructwa, zamykania sklepów w galeriach handlowych i masowych zwolnień pracowników. Nie zapominajmy, że galerie handlowe dają zatrudnienie wielu Polakom. Wiele osób zwraca uwagę także na fakt, że tego typu obiekty są jednymi z najbardziej bezpiecznych. Jeśli nosimy maseczkę w sposób prawidłowy, dezynfekujemy ręce, zachowujemy dystans, w sklepie jest ograniczona liczba klientów, a my w miarę płynnie się przemieszczamy, to ryzyko zakażenia jest bliskie zeru.