Internet aż roi się od apeli o pomoc wszelkiego rodzaju. Rodzinne tragedie, nowotwory, dzieci z wadami – to wszystko niektórych mocno chwyta za serce. Ale jak odnaleźć się pośród tego wołania, skoro nie jesteśmy cudotwórcami? Pomoże nam w tym indywidualna instrukcja obsługi współczucia w sieci.
Akcje charytatywne w sieci
Internet stał się miejscem szerokiej komunikacji. Nie ma ograniczeń i szybko dociera do mas. Wielką zaletę sieci wykorzystują fundacje oraz osoby prywatne, które szukają form pomocy. Na Facebook’u pojawia się mnóstwo tego typu wpisów czy wydarzeń, odnoszących się do wszelakich akcji i zbiórek. To oczywiście świetna droga, ponieważ w sieci spędzamy coraz więcej czasu. Gdyby nie Internet, pewnie grono z nas nie miałoby pojęcia o przynajmniej połowie odbywających się wydarzeń, także tych charytatywnych. Nie jesteśmy w stanie brać udział we wszystkich akcjach, dlatego warto dokonać selekcji. Jeśli chcemy pomóc, róbmy to przede wszystkim w zgodzie ze sobą i swoimi możliwościami. Nie bierzmy udziału w wydarzeniu, które zupełnie nie odpowiada naszym poglądom czy sumieniu. Nie róbmy nic na pokaz. Pomaganie powinno bowiem wypływać z naszych szczerych chęci, a nie z przymusu czy mody.
Apel o pomoc
Każdego dnia, Facebook czy inny portal zasypuje nas apelami o pomoc. Na zdjęciach pojawiają się dzieci, pokazane na szpitalnych łóżkach, czy kolanach rodziców. Spoglądają na nas smutnymi oczami, oczekując pomocy i współczucia. Dobrze, ze media społecznościowe przyczyniają się do rozgłosu problemów, w których rozgrywa się walka o ludzkie życie i zdrowie. Jednak pojedyncza jednostka nie jest w stanie zbawić całego świata. Nie pomożemy wszystkim chorym dzieciom na całym świcie, ale możemy pomóc np. jednej osobie. Może ktoś z naszych bliskich czy przyjaciół potrzebuje wsparcia. Może właśnie szuka pomocnej dłoni w sieci. Czasami wystarczy dobrze się rozejrzeć. Spamowanie apelami nie zawsze odnosi pozytywny skutek, ale czasem trafimy na jedną osobę, która potrafi zdziałać więcej sama niż sto innych w grupie. Przypadki niektórych chorych pokazują, jak wielką siłę ma moc Internet i jego użytkownicy. Wielokrotnie udowodnili oni, że zebranie pieniędzy na leczenie w Stanach czy kosztowną rehabilitację w nowoczesnym ośrodku, nie jest wcale niemożliwe.
Dobro wraca
Wiele osób twierdzi, że dobro wraca, często ze zdwojoną siłą. Jest w tym sporo prawdy. Pomaganie jest rzeczą ludzką. Cokolwiek dobrego byśmy nie zrobili, czy będzie to oddanie biednym ubrań czy drobna wpłata na konto chorej na raka dziewczynki – to jest miara naszego człowieczeństwa. Pomoc nie musi być liczona w milionach, powinna być liczona w ludzkich sercach i uśmiechach. Internet daje nam ogromne możliwości, także do robienia dobrych rzeczy. Warto wypracować sobie instrukcje obsługi współczucia. Może nasze czyny, dla jednego będą nic nie warte, ale dla innego, mogą mieć bezcenne znaczenie. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mały gest, może zdziałać więcej, niż myślimy. Dlatego czyńmy dobro w sieci, bo ono na pewno do nas wróci.
Katarzyna Antos