Bitwy w lumpeksach w dniu dostawy
Zdjęcie autorstwa cottonbro z Pexels

Bitwy w lumpeksach w dniu dostawy stały się na tyle dużym i powszechnym problemem, że piszą o nich media ogólnopolskie. Skąd się wzięła tak duża popularność second handów? Jak sytuacja wygląda w praktyce?

Spis treści:

  1. Dantejskie sceny w second handach
  2. Moda na zakupy w second handach
  3. Zakupy w second handach jako odpowiedzialność za dobro planety
  4. Bitwy w lumpeksach w dniu dostawy – co jest ich przyczyną?
  5. Czy bitwy w second handach zniechęcą nas do zakupów?

Dantejskie sceny w second handach

Bitwy w lumpeksach to problem, który zaczął przebijać się do świadomości publicznej latem zeszłego roku. Gdy odmrożono gospodarkę, a wraz z nią second handy, wiele influencerek modowych wyruszyło na łupy. Jednak gdy dojechały do swoich ulubionych sklepów z używaną odzieżą, przeżyły szok. Tam, gdzie niegdyś panowała ekscytacja, ale daleka od agresji, nagle zrobiło się nieprzyjemnie oraz tłoczno. Niektóre influencerki zaczęły się nawet skarżyć na to, że są popychane, a towar wyrywany im z rąk. Vlogerki zwróciły uwagę na to, iż w second handach pojawiło się sporo młodych mężczyzn z torbami z siłowni, do których pakowali oni wszystkie markowe ubrania, jakie znaleźli na terenie lumpeksu.  Tego typu klientela była dotychczas dość rzadkim zjawiskiem w sklepach z używaną odzieżą. Skąd te zmiany?

Moda na zakupy w second handach

Można by uznać, że second handy zrobiły się modne za sprawą samych influencerek modowych. Te często znajdują w lumpeksach prawdziwe perełki.  Gdy pokazują na filmikach torebkę Louis Vuitton czy sukienkę z Zary kupioną za 5 złotych, można odnieść wrażenie, że omija nas coś fajnego. Skoro znane vlogerki chodzą do lumpeksu, to i ja mogę. Rzeczywiście influencerki modowe zrobiły wiele dobrego dla popularyzacji second handów. Dzięki nim wizyta w sklepie z używaną odzieżą przestała stanowić powód do wstydu. Stała się czymś tak normalnym jak wypad z koleżanką do galerii handlowej.

Moda na zakupy w second handach

Zdjęcie autorstwa cottonbro z Pexels

Zakupy w second handach jako odpowiedzialność za dobro planety

Z drugiej strony sporo miejsca w media poświęca się ochronie środowiska. Przemysł tekstylny uchodzi za jeden z tych, który w największej mierze przyczynia się do zniszczenia naszej planety. W związku z tym warto dokonywać świadomych wyborów zakupowych. W trosce o dobro Ziemi warto czasem udać się do second handu i kupić praktycznie nową sukienkę za parę złotych, zamiast napędzać konsumpcjonizm.

Bitwy w lumpeksach w dniu dostawy – co jest ich przyczyną?

Niewątpliwie vlogerki modowe i kwestie związane z ochroną środowiska przyczyniły się do popularyzacji second handów. Jednak bitwy w lumpeksach w dniu dostawy, czyli wtedy gdy towar jest jeszcze nieprzebrany i można znaleźć prawdziwe perełki, to nie ich zasługa. Przyczyn tego zjawiska należy upatrywać w serwisach aukcyjnych oraz aplikacji, która pozwala sprzedać używane ubrania. Młodzi mężczyźni z torbą z siłowni raczej nie oglądają vlogerek modowych, a kwestie klimatyczne także nie zaprzątają im głowy. Oni po prostu upatrzyli zysk w tej części branży modowej. Mogą oni kupić kilka markowych ubrań na wagę w dniu dostawy, a następnie wycenić je i odsprzedać z zyskiem na którymś z serwisów aukcyjnych. Dantejskie sceny zawdzięczamy żyłce do interesu niektórych Polaków.

Czy bitwy w second handach zniechęcą nas do zakupów?

Bitwy w lumpeksach w dniu dostawy mogą zniechęcać normalnych klientów do wizyt w second handach. Nikt nie chce zostać bowiem pobity, popchnięty czy zwyzywany. Na zakupy do sklepu z używaną odzieżą lepiej pójść nieco później, tylko trzeba się liczyć z przebranym towarem. Zawsze jednak istnieje szansa, że ktoś coś przeoczył lub zna tylko najpopularniejsze marki i zupełnie nie kieruje się składem ubrań. Największe perełki, czyli sweter z kaszmiru czy sukienka z jedwabiu wciąż mogą leżeć na półkach niezauważone, ponieważ zostały wyprodukowane przez mniej znane firmy.  Bitwy w lumpeksach w połączeniu z pandemią przyczyniły się też do wzrostu cen w lumpeksach. Coraz więcej ubrań jest wycenianych na kilkadziesiąt złotych.