Po 17 latach zmienia się system edukacji w Polsce. Rząd przyjął reformę, wraz z którą żegnamy gimnazja. Wracamy do systemu sprzed lat. Co takiego się zmieni? Czy reforma edukacji była konieczna?
Reforma edukacji z 1999 roku
Wszyscy pamiętamy reformę systemu oświaty z 1999 roku, która zakładała zmianę edukacji, z dwustopniowej na trójstopniową. Klasy szkoły podstawowej skrócono do sześciu, powstały trzyletnie gimnazja, czteroletnie technika i dwuletnie szkoły zawodowe. Gimnazjum kończył egzamin gimnazjalny, zaś szkołę średnią maturalny, do którego przystąpienie jest decyzją ucznia. Na koniec szkoły podstawowej także serwowano uczniom egzamin, z którego niedawno zrezygnowano. Zmiana w oświacie wiązała się z powstaniem nowych szkół, transformacją systemu i zatrudnieniem nowych nauczycieli. Do tego doszedł wyż, więc klasy były przepełnione. Na zmianę krytykowano i zachwalano gimnazja. Z czasem przyzwyczailiśmy się do takiej struktury, a gimnazja zaczęły coraz lepiej prosperować. Nowy rząd postanowił dokonać wielkiej zmiany, czy dobrej, to okaże się już wkrótce. Po latach żegnamy gimnazja i powracamy do dawnego systemu.
Wielkie zmiany – co czeka nas w 2017 roku
Rząd przyjął ustawę o reformie edukacji, która wejdzie w życie wraz z 1 września 2017 roku. Od tego czasu, system nauki w Polsce będzie przypominał ten, który pamięta wiele osób. Wraca 8 klas szkoły podstawowej. Uczniowie będą mogli wybrać dalszą naukę w 4-letnim liceum, 5-letnim technikum lub 2-letniej szkole branżowej, która zastąpi dobrze znane szkoły zawodowe. Będą działały na takiej samej zasadzie. Dokładnie 15 grudnia 2016 uchwalono nowe prawo oświatowe. Ministerstwo obiecuje nauczycielom większe prawa i przywileje, ale wszystko okaże się w praktyce. Trzeba zaznaczyć, że to samorządy muszą poradzić sobie ze zmianą. Nieuniknione będą zwolnienia nauczycieli. Budynki obecnych gimnazjów zamienią się w podstawówki.
Rewolucja jest konieczna, ponieważ uczniowie nie pomieszczą się w obecnych szkołach podstawowych, a gminy będą chciały zachować budynki, które przecież trzeba utrzymać. Posłowie podkreślają, że takie zmiany były konieczne, ponieważ jesteśmy w erze niżu demograficznego i samorządy nie radzą sobie z utrzymaniem szkół. Mniejsza ilość uczniów, to mniejsze fundusze, więc najprawdopodobniej rozwiązanie gimnazjów nastąpiłoby samoistnie za rok czy dwa.
Nie wszyscy są optymistycznie nastawieni do planowanych zmian. Z pewnością pochłoną one olbrzymie koszty. Reforma edukacji wiąże się bowiem ze zmianą egzaminów, całej struktury nauczania, podziału materiału oraz wprowadzenia nowych podręczników. A co z różnymi rocznikami w jednej szkole? Z jednej strony będziemy mieć uczniów klas I, czyli dzieci, dopiero zaczynających edukację, a z drugiej młodzież i dorosłych już ludzi. To także będzie musiało zostać rozwiązane. Reforma obejmuje wszelkie tego typu wątpliwości. Teraz przejdzie przez Senat, by w nowym roku wejść w życie.
W praktyce, uczniowie, którzy w przyszłym roku szliby do gimnazjum, rozpoczną naukę w VII klasach szkoły podstawowej. Nauczyciele nie pozostawiają na reformie suchej nitki. Zaznaczają, że tak częste zmiany nie są korzystne dla uczniów i wpływają na ich wyniki. Minister Edukacji wyjaśniała, że reforma ma na celu zachowanie upadających szkół i zmniejszenie liczby zwolnień nauczycieli. Według niej, taka zmiana będzie korzystna dla wszystkich, nie tylko uczniów, ale także ich rodziców.
Miejmy nadzieję, że nowa reforma nie poruszy fali zwolnień wśród nauczycieli. Nowy rok szykuje wiele pracy w edukacji i przekształceniu systemu nauki. Oby nie ucierpieli na tym uczniowie, w końcu chodzi o ich edukację i przyszłość. Wielki test przed nami, czy jego wyniki będą satysfakcjonujące? Wszystko zweryfikuje przyszłość.
Katarzyna Antos