Choć większość kobiet wskazuje łechtaczkę, jako najpewniejsze źródło przyjemności, regularne współżycie i odpowiednie pieszczoty umożliwiają rozwinięcie umiejętności odczuwania rozkoszy płynącej ze stymulacji pochwowej, konkretnie punktu G.

Rozkoszny trening

Pielęgnowanie i rozwijanie wrażliwości punktu G jest prawdziwym „treningiem rozkoszy”. Można go robić samodzielnie lub z partnerem. Oczywiście warto zacząć samemu, żeby poznać swoje ciało i dobrze je rozumieć. W komfortowych dla siebie warunkach, można upewnić się gdzie jest, a następnie go głaskać, uderzać, pocierać – dokładnie tak jak robi się to pieszcząc łechtaczkę. Jeśli odczuwamy taką potrzebę na początku, warto drugą dłonią dostymulowywać się z zewnątrz, głaszcząc wargi sromowe, łechtaczkę, dociskając wszystko „z góry”. Może się okazać, że odpowiednio zgrana rytmika pieszczot z dwóch stron będzie niezbędna, żeby odnieść sukces. A i orgazm będzie z pewnością intensywny.

Wrażenia z pieszczot punktu G są zupełne i inne niż z dotykania łechtaczki. Są być może mniej „elektryzujące” ale w chwili kiedy dochodzimy do orgazmu wrażenia są głębsze, a samo szczytowanie sprawia wrażenie intensywniejszego. Choć w grę wchodzą różnice osobnicze, orgazm w wyniku stymulacji punktu G jak mówią kobiety go przeżywające, trwa dłużej niż ten wywołany stymulacją łechtaczki.

fot. funfactory.pl

Anna Moderska edukatorka seksualna, konsultantka Toyparty.pl